Demoralizujący bat: dlaczego samobiczowanie nie prowadzi do sukcesu

0
160

Nasza kultura zachęca do egzekwowania siebie. Autorka książki „Self-compassion” Christine Neff jest przekonana, że ​​samokrytyka tylko niszczy człowieka i nie przyczynia się do jego rozwoju. 0 akcji

Przypadkowe problemy

Ponieważ osoby samokrytyczne często dorastają w rodzinach, w których dzieci nie są wspierane, mają tendencję do nieufności wobec innych i zakładają, że bliscy wcześniej czy później spróbują ich skrzywdzić. Dlatego nieustannie żyją w strachu, co utrudnia im interakcję z innymi ludźmi. Na przykład badania pokazują, że osoby wysoce samokrytyczne często doświadczają niezadowolenia w związkach miłosnych, ponieważ uważają, że ich partner ocenia ich równie surowo, jak oni sami osądzają. Przyjmując nawet zupełnie nieszkodliwe frazy za zniewagi, reagują na nie zbyt gwałtownie, co prowadzi do niepotrzebnych konfliktów. Właśnie dlatego samokrytyczni ludzie często niszczą wzajemną intymność i wrażliwość, do których tak desperacko dążą.

To była moja przyjaciółka Emily. Jako dziecko była niezręczna, niezręczna i boleśnie nieśmiała. Jej matka wstydziła się Emily i cały czas jej o tym opowiadała. „Dlaczego cały czas chowasz się po kątach? Stój prosto. Zachowuj się. Dlaczego nie możesz być jak starsza siostra? ” Emily została zawodową tancerką, częściowo po to, by uspokoić swoją krytyczną matkę. Piękna, pełna wdzięku kobieta; wydawałoby się, że tak łatwo jest znaleźć dla siebie dobrą osobę, znaleźć miłość i akceptację, za którą tęskni. Ale nie. Oczywiście przyciągała mężczyzn i mogła z łatwością nawiązywać relacje, ale trudno jej było je utrzymać. Była tak pewna, że ​​uznano ją za nieodpowiednią, że zbyt boleśnie zareagowała na najmniejsze rzekome zaniedbanie ze strony partnera. W nieszkodliwych błędach – na przykład ukochana osoba, która udała się w podróż służbową, zapomniała zadzwonić do niej pierwszego wieczoru – Emily zobaczyła potwierdzenie, że w ogóle jej nie potrzebuje. Nie pochwalił jej nowej sukienki, co oznacza, że ​​wydaje mu się brzydka. Zbyt gwałtowne reakcje Emily w końcu nudziły jej partnerów i wyszli. W ten sposób strach przed odrzuceniem stale stawał się rzeczywistością.

Osoby samokrytyczne często szukają oceniających relacji, aby potwierdzić swoje poczucie bezwartościowości.

Co więcej, samokrytyczni ludzie często wyrządzają sobie krzywdę, jeśli chodzi o wybór partnera życiowego. Według psychologa społecznego Billa Swanna, ludzie wolą być postrzegani zgodnie ze swoimi ustalonymi opiniami i uczuciami na swój temat; model ten jest opisany w tzw. teorii autotestu. Oznacza to, że ludzie chcą, aby ich opinia o sobie była potwierdzana przez innych, ponieważ daje im to poczucie stabilności w życiu. Badania Swanna pokazują, że nawet ludzie z ostro negatywną samooceną stosują się do tego wzorca. Starają się współdziałać z tymi, którzy ich nie lubią, aby odtworzyć znane sytuacje bez żadnych niespodzianek.

Więc teraz wiesz, dlaczego ty (lub twój wspaniały, odnoszący sukcesy przyjaciel) wciąż wybierasz dla siebie niewłaściwych mężczyzn lub kobiety. Osoby samokrytyczne często szukają oceniających relacji, aby potwierdzić swoje poczucie bezwartościowości. Kiedy są przekonani, że zostaną odrzuceni, czują się bezpieczniej niż wtedy, gdy nie wiedzą, co ich czeka. Wiedzą, czym jest diabeł. Niestety, ten wadliwy wzorzec zachowania jest mi znany.

Pieniądze to nie szczęście: jak sukces stał się plagą XXI wieku i co z tym zrobić

< h2> Moja historia … Opuszczony i niekochany

Nigdy nie krytykowałem siebie szczególnie ostro – przynajmniej nie wyróżniałem się pod tym względem. Na szczęście w dzieciństwie mama była obecna bardziej jako kochająca osoba niż jako krytyk. Mimo to wszystko było dla mnie bardzo złe. Samokrytyka jest niezwykle powszechna w naszym społeczeństwie, zwłaszcza wśród kobiet. A moje skrzydła również podcięło nieszczęście, które pozostawia ślad na wielu kobietach – problemy z moim ojcem.

Matka i ojciec poznali się na studiach w południowej Kalifornii. Jest królową imprez studenckich, pięknością, której pasek, buty i torebka zawsze pasują do siebie. To „wielki człowiek w kampusie”. Inteligentny, atletyczny, ambitny, przystojny. Kiedy skończył college, pobrali się, wynajęli dom na przedmieściach i mieli dwoje uroczych dzieci, chłopca i dziewczynkę. Wkrótce mój ojciec stał się obiecującym młodym liderem w dużej korporacji, a mama porzuciła szkołę i zamieszkała z dziećmi w domu. Amerykański sen. Dopiero lata pięćdziesiąte się skończyły i nadeszły lata sześćdziesiąte – era bezprecedensowej rewolucji społecznej.

Mój ojciec wyczuwał zmiany zachodzące wokół niego i zdał sobie sprawę, że jego życie stało się zatęchłą kryptą codzienności. Ale nie zachowywał się jak dorosły. Opuścił mamę, brata i mnie, gdy miałem zaledwie trzy lata, rzucił wszystko, został hipisem i przeniósł się do komuny na hawajskiej wyspie Maui. Było daleko od Los Angeles, gdzie mieszkaliśmy, a jako dziecko widywałem go tylko raz na dwa, trzy lata, głównie w czasie wakacji. Kiedy do niego przyszliśmy, był delikatny i kochający, ale był tak pochłonięty filozofią hipisów, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co się stało, nie mógł nawet przyznać przed sobą, że nas opuścił. „To tylko nasza karma” – lubił powtarzać.

Pewnego razu, gdy miałem około ośmiu lat, zadając mu pytanie powiedziałem „tato”, a on zwrócił się do mojego brata i do mnie iz najpoważniejszym spojrzeniem poprosił nas, abyśmy nigdy więcej nie nazywali go tatą. Chciał, żebyśmy nazwali go nowym imieniem „Brat Dionizos”, ponieważ „w zasadzie wszyscy jesteśmy tylko braćmi i siostrami – dziećmi Bożymi”. Do tego momentu nadal trzymałem się naszego związku między ojcem a córką, choć kruchy i epizodyczny, ale teraz najwyraźniej porzucenie ojcowskiej roli stało się ostateczne. Mój ojciec naprawdę zostawił mnie zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. To było tak, jakby ziemia zniknęła spod moich stóp, ale płakać nie można. Nie można było w żaden sposób zareagować. W przeciwnym razie zaryzykowałem zerwanie cienkiej nici, która wciąż mogłaby nas wiązać. Z tego powodu przez dwadzieścia lat, przy tych rzadkich okazjach, kiedy wciąż był w pobliżu, znajdowałem się w niezręcznej sytuacji, nie wiedząc, jak się z nim skontaktować. Nie mogłem się zmusić, by nazwać go tym śmiesznym, hipisowskim imieniem, więc w żaden sposób do niego nie zadzwoniłem. – Hmm, uh, um, przepraszam, czy mógłbyś podać mi sól? Nie trzeba dodawać, że to odrzucenie pozostawiło głębokie blizny na mojej psychice.

Powinieneś był zobaczyć chłopców, których obsadziłem jako moich chłopaków z liceum. Mimo, że byłem świetnym uczniem w najsilniejszych klasach, atrakcyjnym i przyjacielskim, to lubiłem tylko tych, którzy mnie nie lubili. Przyciągnęli mnie faceci, którzy wcale nie byli tak wybitni jak ja, a ich stosunek do mnie był wątpliwy. Nie miałem najmniejszego pojęcia o moim znaczeniu i wartości i na pewnym poziomie próbowałem odzyskać relację z ojcem – nieświadomie mając nadzieję, że w magiczny sposób mogę zmienić doświadczenie odrzucenia w doświadczenie akceptacji. Prawie każdy z moich chłopaków odrzucał mnie, co wtedy mnie zaskoczyło, ale teraz, biorąc pod uwagę moją wiedzę, wydaje się to logiczne. Właśnie odtwarzałem sytuacje, które potwierdziły moje poczucie siebie – niekochaną dziewczynę, którą zawsze można rzucić.

Konstruktywne, ale obraźliwe. Jak radzić sobie z krytyką w pracy

Jak daleko to może zajść?

Mimo że brak poczucia bezpieczeństwa powodował, że podejmowałem złe decyzje i, oczywiście, był nieszczęśliwy, w w moim przypadku nie było to aż tak ekstremalne.

Niestety, potępianie siebie może wyrządzić dużo, dużo więcej szkody. Poczucie nieadekwatności i niższości prowadzi do tego, że człowiek sam sobie szkodzi – na przykład zażywa narkotyki i nadużywa alkoholu, celowo nieostrożnie prowadzi samochód, zadaje sobie skaleczenia – w ten sposób próbuje ubrać psychiczny ból w formę zewnętrzną, aby go złagodzić. W wyjątkowych przypadkach, gdy od lat nie powstrzymuje się samokrytyki, a bezwzględne samooskarżanie staje się stylem życia, niektórzy decydują się zakończyć życie, aby zakończyć ból. Wyniki wielu szeroko zakrojonych badań20 wskazują, że osoby wysoce samokrytyczne znacznie częściej podejmują próby samobójcze. Wstyd i poczucie własnej nieistotności mogą tak bardzo zmniejszyć znaczenie osoby w jego oczach, że nawet najważniejszy, fundamentalny instynkt – pragnienie życia – zostanie stłumiony. Samokrytycyzm wobec samobójstwa można zobaczyć w tym poście skopiowanym z bloga na stronie poświęconej depresji:

Całe życie miałam depresję. Zawsze czułam, że coś jest ze mną nie tak, że jestem głupia, brzydka i gruba. Chciałbym mieć więcej przyjaciół, ale nie wiem, skąd ich wziąć. Zdarzyło się, że miałem przyjaciela lub dwóch na raz, ale nigdy nie zostali ze mną przez długi czas. Niektórzy z nich mnie zdradzają i ranią, a ja nigdy nie rozumiem, co zrobiłem, że tak mnie nienawidzą. Publicznie rzadko cokolwiek mówię, bo mogę powiedzieć coś głupiego i ktoś będzie się ze mnie śmiał i poniżał. Więc nawet jeśli ktoś traktuje mnie dobrze i chce ze mną zostać, w końcu go przeganiam. Czasami czuję się tak samotny, że myślę, że lepiej umrzeć. Myślę o śmierci, bo nie jestem nic wart i nikt mnie nie kocha. A ja siebie nie lubię. Kompletna śmierć musi być lepsza niż poczucie bycia martwym w środku.

Ten tragiczny sposób myślenia jest znacznie częstszy, niż mogłoby się wydawać. Szacuje się, że każdego roku na świecie dochodzi do od dziesięciu do dwudziestu milionów prób samobójczych.

Niestety, ten szokujący akt przemocy jest często tylko zewnętrzną manifestacją przemocy wewnętrznej, z którą jesteśmy lepiej zaznajomieni – brutalna samokrytyka.