29 lipca amerykański broker Robinhood wejdzie na giełdę. Broker stał się głównym beneficjentem detalicznego boomu inwestycyjnego, przetrwał zamieszki inwestorów z Reddit i jest ceniony bardziej niż indywidualni gracze z długą historią przed IPO. Czy uda mu się utrzymać na fali po debiucie – mówi Telman Shaganz, szef działu inwestycyjnego na rynku kapitałowym Tinkoff Investments 0 akcji
Amerykański broker Robinhood wchodzi na giełdę. Zrobi to 29 lipca na NASDAQ. Według materiałów dla Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wycena startupu może wynieść około 35 miliardów dolarów, a firma ogłosiła cenę oferty w przedziale 38-42 dolarów za akcję.
Robinhood będzie notować 55 mln akcji na giełdzie Nasdaq, 95% – nowe akcje. Prawie wszystkie zebrane środki trafią do firmy, która skieruje ich na spłatę części długów i dalszy rozwój biznesu. Co więcej, dotychczasowi akcjonariusze prawie całkowicie zachowają swoją inwestycję w Robinhood, co oznacza, że mają wiarę w spółkę. Organizatorzy emisji otrzymają opcje na zakup kolejnych 5,5 mln akcji. Jest bardzo prawdopodobne, że je wdrożą.
Finanse dla wszystkich
Platforma internetowa Robinhood istnieje na rynku amerykańskim od 2013 roku i zachęca użytkowników do jak najbardziej „bezbolesnego” inwestowania – a raczej „bezprowizyjnego”. Dla Stanów Zjednoczonych pomysł był świeży i przełomowy: starzy gracze na rynku brokerskim koncentrowali się na najbogatszych obywatelach. Dlatego za każdą operację pobierali od użytkowników pieniądze – w tym czasie było to średnio około 10 USD. Robinhood wybrał inną ścieżkę i zaoferował bezpłatny obrót akcjami prywatnym inwestorom, tym samym celując w klienta masowego.
Projekt zyskał sławę błyskawicznie, dzięki publikacji w Hacker News, a w ciągu jednego dnia założyciele odnotowali 10 000 nowych rejestracji użytkowników, a po roku – około 1 mln od razu Index Ventures. Pomógł także pozyskać innych inwestorów: w szczególności Google Ventures i Andreessen Horowitz. W sumie na etapie seed pod koniec 2013 roku startup zebrał 3 miliony dolarów, a wśród oceniających perspektywy brokera internetowego znalazły się nie tylko fundusze znane w Dolinie, ale także celebryci: ton był ustawiony przez aktora i piosenkarza Jareda Leto w 2014 roku. Po nim aplikację „zauważyli” raperzy Snoop Dog i Jay-Z (zainwestował poprzez swoją firmę Arrive Venture Capital), przyciągnięci wiadomością, że Robinhood pracuje teraz z kryptowalutą. Startup w tym czasie był wyceniany na 1,3 miliarda dolarów.
Gra na chciwość: dlaczego miliony inwestorów są skazane na straty
Udział gwiazd w startupie przyciąga do niego zarówno konsumentów (milenialsi i Gen Z), jak i inwestorów. Ogólnie rzecz biorąc, przekaz szeptany stał się głównym sposobem promowania projektu – Robinhood nigdy nie miał potężnej reklamy w mediach, nie mieli nawet na nią budżetu. Mimo to w ciągu ośmiu lat swojego istnienia startup otrzymał pieniądze od 62 inwestorów na łączną kwotę 5,6 mld dolarów, z czego 3,4 mld dolarów – w 2021 roku.
W styczniu 2021 roku, po finałowej rundzie prywatnej finansowanie na 2,4 miliarda dolarów, Robinhood oszacowano na 20 miliardów dolarów.
Rajd na giełdzie, gwałtowny wzrost bitcoina i zamieszki prywatnych inwestorów z Reddit (po których firma musiała uzyskać awaryjne finansowanie) ogromnie przyniosły markę. Robinhood stał się wyraźnym beneficjentem boomu inwestorów prywatnych w szczytowym momencie pandemii. W 2020 roku liczba użytkowników posiadających aktywa na swoich kontach wzrosła ponad dwukrotnie. Wzrost trwa w tym roku. W samym pierwszym kwartale było to 44% w porównaniu do końca 2020 roku. Nie ma jeszcze dokładnych danych za drugi kwartał. Firma przewiduje, że liczba użytkowników z aktywami na swoich kontach wzrośnie o kolejne 25% kwartał do kwartału.
Możesz zarabiać na bezpłatnej aplikacji
Transakcje z większością aktywów są bezpłatne dla użytkowników Robinhood (projekt posiada subskrypcję „premium”, która daje dostęp do większej liczby transakcji). Broker pobiera prowizję nie od użytkowników, ale od animatorów rynku za przepływ zleceń. Wygląda to tak: Robinhood otrzymuje aplikację od klienta, a następnie wysyła ją nie bezpośrednio na giełdę, ale do dużego gracza hurtowego (market maker). Często jest to firma, która handluje algorytmami wysokiej częstotliwości. Z kolei animator rynku zbiera tysiące takich zleceń i wysyła jedno duże na giełdę. Ze względu na swoją skalę znacznie obniża koszty, a także może uzyskać najlepszą cenę na giełdzie. Jednocześnie Robinhood realizuje zamówienia klientów po wyższej cenie, aby zarobić na różnicy i zapłacić za usługi Robinhood w celu przyciągnięcia zamówień. Pomimo przytłaczającej większości inwestycji w akcje, Robinhood zarabia najwięcej nie na nich, ale na opcjach handlowych – spready opcji są wyższe, co oznacza również prowizje.
Czy ocena jest sprawiedliwa
Konkurentami Robinhooda są tradycyjne domy maklerskie – Fidelity, Charles Schwab, Interactive Brokers, e-Trade oraz startupy, takie jak Webull, Sofi czy Acorns. Z tabeli wynika, że Robinhood można wycenić znacznie drożej niż większych, tradycyjnych graczy w dziedzinie zarządzania aktywami. I wykazuje znacznie większy wzrost.
Powodów jest kilka: po pierwsze, pomysł nadal przyciąga publiczność. Według wyników I kwartału 2021 r. startup ma 18 mln aktywnych użytkowników, z czego 17,7 mln miesięcznie, z czego połowa próbuje zainwestować po raz pierwszy.
Portfel lub proces sądowy: jak brokerzy próbują odzyskać długi od tych, którzy stracili ponad 1 miliard rubli z powodu ujemnych cen ropy
W porównaniu ze starymi amerykańskimi domami maklerskimi (takimi jak Fidelity Investments i inne) liczby nie wyglądają na najwyższe, ci gracze rynkowi mają wielokrotnie więcej aktywów w przeliczeniu na dolary. Robinhood ma jednak bardziej aktywną bazę klientów – liczba pobrań aplikacji jest liczona w milionach, a nie tysiącach, jak u konkurencji, a przez dwa do trzech miesięcy aplikacja była na pierwszym miejscu wśród pobrań w amerykańskim App Store ( przewyższył Tik Tok, Facebook i inne).
Użytkownicy usługi mają bardzo wysoką częstotliwość transakcji, a liczba transakcji, a dzięki dużym obrotom – jak małe zlecenia – w rzeczywistości cała aktywność na rynkach jest tworzona, płynność rośnie.
Monetyzacja portfela Robinhood jest również znacznie wyższa. I to jest główny powód, dla którego inwestorzy, którzy wciąż są dość młodym startupem, wyceniają go kilkakrotnie drożej niż inni gracze rynkowi. Ponadto Robinhood to wciąż projekt fintechowy, a nie tylko firma finansowa, co również podnosi jego atrakcyjność na tle innych amerykańskich brokerów.
Podwyżki taryf, narzucone usługi i handel na kredyt : dlaczego umowa z brokerami nie chroni inwestorów
Biorąc pod uwagę wysokie stopy wzrostu Robinhood, firma może oszacować swoją wartość na 40 miliardów dolarów, a nie 35 miliardów dolarów. Porównaj z innymi obiecującymi fintechami, które, podobnie jak Robinhood, nie zostały jeszcze upublicznione.
< p>
Możliwe czynniki napędzające dalszy wzrost Robinhood
Po pierwsze, wzrost widowni. Obecnie z aplikacji korzysta około 20 mln osób, których średnia wieku to 31 lat, czyli w większości są to millenialsi, a według najnowszych danych US Census Bureau w Stanach jest ich 72 mln, czyli 92 mln , według Goldman Sachs. Oznacza to, że potencjał wzrostu jest wciąż ogromny. Ponadto broker obecnie działa tylko na terenie Stanów Zjednoczonych i w przypadku ekspansji geograficznej może znacznie zwiększyć bazę klientów.
Ponadto możesz spodziewać się wzrostu średniego konta klienta w przyszłości. Może się to zdarzyć wraz z dojrzewaniem odbiorców i wzrostem ich akumulacji, a także wprowadzaniem nowych produktów i usług. . Obecnie klient Robinhood ma na koncie średnio 5 000 USD, podczas gdy w tradycyjnych domach maklerskich liczba ta mierzona jest w setkach tysięcy dolarów.
Granice ryzyka: dlaczego regulatorzy ograniczają inwestorów masowych
Kolejnym czynnikiem jest wzrost podaży. Broker ogłosił w maju, że uruchamia platformę dla prywatnych inwestorów do udziału w IPO wraz z ogromnymi funduszami z Wall Street.
Perspektywy po IPO
Ważne jest, aby zrozumieć, że miniony rok i początek tego roku były niezwykłe. Do tej pory Robinhood poświęcał wszystkie swoje wysiłki na wspieranie rozwoju w Stanach Zjednoczonych, a obecna bardzo ograniczona funkcjonalność serwisu wystarczała. Dzięki środkom pozyskanym w trakcie oferty publicznej broker otrzyma środki na rozwój nowych produktów i usług (dodanie do serwisu nowych środków finansowych, własny serwis płatniczy itp.), a także rozszerzenie geografii. Teraz pracuje tylko w USA. Może to ułatwić przejście od gwałtownego wzrostu.
Wśród sprzyjających czynników, po dojrzewaniu głównej widowni – milenialsów – może nastąpić wzrost inwestycji.
Reputacja Robinhooda jako platformy do zawierania transakcji spekulacyjnych może ograniczyć ten pozytywny efekt. Nadmierna uwaga ze strony regulatorów również stwarza ryzyko – mogą wprowadzić potencjalne ograniczenia, które komplikują pracę startupu. Na początku lipca Robinhood otrzymał od FINRA rekordową grzywnę w wysokości 70 milionów dolarów za wyrządzenie szkody milionom klientów. FINRA zbadała działania Robinhood i doszła do wniosku, że od jesieni 2016 roku broker błędnie informował użytkowników o możliwości zawierania transakcji z depozytem zabezpieczającym, o wysokości środków na rachunkach klientów, ich sile nabywczej i ryzyku strat w opcjach. Firma błędnie zgłosiła ujemne salda kont niektórym swoim klientom.
„Precz z Buffettem, teraz jestem twoim tatą!”: Dlaczego fintech startup Robinhood może stać się drogą donikąd dla milionów inwestorów
Uwaga regulatorów może zagrozić całemu modelowi biznesowemu, w której głównym źródłem dochodu są opłaty animatorów za zlecenia.
Nie zapominajmy też, że na rynku brokerskim rośnie konkurencja. Wielcy brokerzy nie tylko obniżają prowizje, ale także konsolidują. Na przykład Charles Schwab nabył TD Ameritrade, a Morgan Stanley kupił brokera E-Trade. Ponadto na rynek wchodzą nowi, ale już znani gracze.
A nowi gracze nie śpią: już powstają projekty, które mogą popchnąć Robinhood w przyszłości. Na przykład aplikacja Żołędzie, w której użytkownicy nie podejmują własnych decyzji, gdzie inwestować, ale ufają „sztucznej inteligencji”. Algorytm podejmuje decyzje inwestycyjne na podstawie preferencji użytkownika. Nie trzeba poświęcać dużo czasu, aby zastanawiać się, w co zainwestować, zadanie jest jeszcze bardziej uproszczone, a do tego dążą konsumenci.
Opinia redakcji może nie pokrywać się z punkt widzenia autora