Powrót na ziemię: jak sprawić, by prosty spacer był źródłem radości i sensu

0
161

Autor książki „Spacer” Erling Kagge – pierwsza osoba na świecie, która zdobyła „trzy bieguny” (Północ, Południe, Everest), opowiada, jak chodzenie pomaga zmieniać się na lepsze i ujawniać swój potencjał. Za zgodą Wydawnictwa MIF, Forbes Life publikuje fragment 0 akcji

Chodziłem tymi samymi ulicami Dublina i Oslo, co bohaterowie Ulissesa Jamesa Joyce'a i Głód Knuta Hamsuna. Muszę powiedzieć, że historię opisaną w „Głodzie” widzi się zupełnie inaczej po tym, jak sam przejdziesz przez te same miejsca, co bezimienny, głodny narrator, nawet jeśli niedawno zjadłeś obfity lunch. „Cała ulica była jak bagno, nad którym unosiły się gorące opary”, tak Hamsun opisuje Karl Johans Street, główną ulicę Oslo. I ten opis nadal do niej pasuje. Pięciominutowy spacer od Karla Johana: „Zatrzymałem się w stołówce na Sturgaten, ostrożnie, chłodno ważąc, czy mogę teraz trochę zjeść”. Dzisiejsza ulica bardzo przypomina Sturgaten z 1890 roku, kiedy po raz pierwszy opublikowano książkę Hamsuna. Po chodnikach wciąż krążą głodni bezdomni. Obserwacje takie jak te są małymi wskazówkami, które często pomagają mi dopasować się do większej rzeczywistości – lub fikcji.

Od 1948 do 1959 pisarz Vladimir Nabokov wykładał na Uniwersytecie Cornella na temat powieści Joyce'a Ulisses. Na siedmiuset trzydziestu sześciu stronach dzieła główni bohaterowie, Stephen Daedalus i Leopold Bloom, przechadzają się pojedynczo ulicami Dublina w jeden „normalny” dzień, 16 czerwca 1904; wchodzą i wychodzą z domów, wchodzą i schodzą po schodach. Wydarzenia, które wydają się o wiele ważniejsze niż ich spacer – na przykład śmierć syna Blooma, Rudy'ego, w dzieciństwie i fakt, że jego żona odmówiła mu seksu z powodu tej tragedii; a także samobójstwo jego ojca – nic więcej niż subtelne akcenty w narracji.

Aby zrozumieć powieść i docenić umiejętności i styl Joyce, twierdzi Nabokov, nie wystarczy wiedzieć, że bohaterowie chodzili po ulicach Dublina i co myśleli i robili. Zażądał od uczniów, aby dokładnie wyobrazili sobie, jak i o której porze dnia chodzili ci bohaterowie: „Zamiast utrwalać pretensjonalne bzdury, które noszą nauczyciele, próbując interpretować tytuły rozdziałów – jako homeryckie, chromatyczne i odnoszące się do wewnętrznej treści tych rozdziałów – byłoby lepiej, gdyby zaopatrzyły się w mapy Dublina, na których można wyraźnie wytyczyć punkty przecięcia tras Blooma i Stephena.

Bardzo lubię tę radę. Nie bez powodu Bloom skrupulatnie nazywa każdą ulicę, jakby zapraszając czytelnika do przerwy od lektury i spaceru po mieście. Nawiasem mówiąc, sam Nabokov zastosował się do własnej rady i sporządził mapę tras obu bohaterów ze strzałkami, numerami domów i nazwami ulic.

Studiowałem jego mapę i od tego czasu chodziłem po wszystkich ulicach w którym rozgrywa się powieść. Nabokov z pewnością ma rację. Pub Davy'ego Byrne'a, o którym mowa w powieści, wygląda zupełnie inaczej, jeśli wcześniej spacerujesz tymi samymi ulicami, którymi chodził tam Bloom, i pijesz na kolację kieliszek ulubionego czerwonego burgunda Joyce. To zasadniczo zmienia postrzeganie powieści.

Szkot Alexander Selkirk, który zainspirował Daniela Defoe do napisania powieści „Robinson Crusoe”, spędził cztery lata i cztery miesiące (od września 1704 do 2 lutego 1709) na jednej z wysp archipelagu Juan Fernandez, położonej na obrzeżach wybrzeże Chile. Książka o pustelniku Crusoe mimowolnie mnie urzekła, odkąd rodzice przeczytali mi ją na głos. Tata powiedział wtedy, że powieść została oparta na prawdziwych wydarzeniach.

Oczywiście wyspa, na której mieszkał Selkirk, została później przemianowana na wyspę Robinson Crusoe. (A kto rzuci kamieniem w administrację turystyczną za realizację interesów ekonomicznych?)

W 1986 roku popłynąłem na nią z Bermudów przez Kanał Panamski i byłem niezwykle zaskoczony, jak dokładnie prawdziwa rzeźba wyspy odpowiada opisowi w książce. Przeczesałem wyspę daleko i szeroko w poszukiwaniu różnych miejsc, o których wspomniał Defoe. Wspiął się na taras widokowy Crusoe i do jaskini nad oceanem. A raz próbowałem nawet samodzielnie wejść na najwyższy szczyt wyspy, ale nie udało mi się z powodu obfitości luźnych skał na zboczach. Niemniej jednak wspiąłem się wystarczająco wysoko, aby mieć widok na wyspę z lotu ptaka. I wtedy olśniło mnie, że powieść, którą zachwycałem się jako dziecko, zawiera tak naprawdę dwie historie. Pierwszy to właściwie ten, którego słuchałem jako chłopiec. A drugiego doświadczyłem, kiedy stopami poczułem jak gęsta roślinność, jeżyny i drzewa stopniowo zastępowały czerwonawe podłoże wulkaniczne ze skał, klifów i trawy na wybrzeżu, coraz wyżej, aż do pasa lasu położonego około 1000 m n.p.m. poziom.

Szedłem z brzegu oceanu na taras widokowy, aby spojrzeć na Pacyfik, tak jak robili to Selkirk i Crusoe, gdy wypatrywali na horyzoncie długo wyczekiwanego statku. Dalej droga w górę prowadziła przez nieprzeniknione dziewicze zarośla, więc najprawdopodobniej szedłem praktycznie tą samą ścieżką, co kiedyś Selkirk. Biedak codziennie wspinał się na wysokość sześciuset metrów, mając nadzieję, że tego samego dnia zobaczy statek ratunkowy.

Minęły cztery lata i cztery miesiące, zanim statek pojawił się na horyzoncie. Prawdopodobnie z biegiem lat te podejścia przerodziły się w kompletne rozczarowanie Selkirka. Oczywiście tego nie wiem, ale myślę, że spacery, wiara, rozczarowanie i tak majestatyczny widok pomogły mu przetrwać. Dopóki marynarz codziennie wspinał się na wzgórze, była w tym nadzieja.

Stojąc na samej górze, nietrudno zrozumieć, dlaczego Selkirk wybrał to miejsce. Stamtąd ocean jest widoczny z wielu mil morskich we wszystkich kierunkach, ale ten punkt widokowy oferuje inną nieocenioną perspektywę. Patrząc na wyspę i bezkresny ocean rozciągający się wokół, czułem całą moją naturą, że ten widok po prostu nie może nie napełnić osoby stojącej tam w doskonałej izolacji wielką wewnętrzną siłą i duchową mocą.

Stojąc na tarasie widokowym, szukałem plaży, na której Robinson Crusoe znalazł odciski stóp na piasku, co było punktem zwrotnym w jego życiu na wyspie, ale nie mógł jej znaleźć. Przed wyjazdem jeszcze raz zbadałem wyspę w tym samym celu, ale ostatnia próba nic nie dała. Selkirk oczywiście kiedyś też nie znalazł miękkiego, przyjemnego piasku dla stóp i dlatego ostatecznie zamienił się w bosego diabła. Podeszwy jego stóp były tak szorstkie, że marynarze, którzy w końcu go znaleźli, byli zszokowani, widząc, jak ściga kozę wzdłuż skalistego brzegu, wyprzedza ją, łapie ją sprzętem domowej roboty i zabija.

Wakacje po COVID-19: gdzie możesz pojechać na wakacje tego lata

***

Nogi to Twoi najlepsi przyjaciele. Mówią o tym, kim naprawdę jesteś. Twoje stopy są w ciągłym dialogu z oczami, nosem, ramionami, tułowiem i emocjami. Ale czasami ta rozmowa jest tak żywiołowa, że ​​umysł nie ma czasu za nią nadążyć, a w takiej sytuacji to nogi pomagają nam działać dokładnie i wyraźnie. Potrafią „odczytać” teren, a także to, co czują przez podeszwy; przetwarzają każde doznanie i wrażenie niemal natychmiast, pomagając umysłowi zdecydować, czy zrobić krok do przodu, czy odsunąć się na bok i obejść to miejsce.

Nasze stopy to niezwykle trwałe i złożone konstrukcje mechaniczne. Posiadają dwadzieścia sześć kości, trzydzieści trzy stawy oraz ponad sto ścięgien, mięśni i więzadeł, dzięki czemu utrzymują nasze ciała w pozycji pionowej i pomagają utrzymać równowagę. Naukowcy ustalili, że formowanie stóp zaczęło się na długo przed tym, jak nasi prehistoryczni przodkowie stali się dwunożnymi, wyprostowanymi stworzeniami. Te zmiany pomogły im przetrwać i dostosować się do złożoności otaczającego ich świata, ale z biegiem czasu wszystko, co Norwegowie robili kiedyś dla przetrwania, przekształciło się w coś, co robimy bardziej dla zabawy. Chodzi mi o spacery po polach, w górach, wzdłuż klifów lub nocne wędrówki po lesie i szukanie odpowiedniego miejsca na ognisko; wszystko to zamieniło się w przyjemną i ekscytującą rozrywkę dopiero wtedy, gdy zniknęła potrzeba robienia tego celowo. Stopy, które zostały uformowane, aby pomóc ludzkości przetrwać i nadal są niezbędne dla przetrwania ludzi w dużej części świata, stały się narzędziem dla ludzi w krajach rozwiniętych, aby znaleźć idealne miejsce na plaży lub przyjemny spacer po domu lub sposób na wejście do sypialni na palcach lub ucieczkę od problemów.

Tymczasem czasami głowa traci kontakt z nogami. Tak więc jedna z moich znajomych, w przeszłości prawniczka, pracowała kiedyś niezwykle ciężko i naprawdę lubiła tę pracę – aż pewnego dnia mocno uderzyła w ścianę. Biedak dostał ataku paniki; wydawało jej się, że umiera. Po długiej chorobie i rehabilitacji moja koleżanka wróciła do pracy na pełny etat – tylko po to, by wkrótce doświadczyć kolejnego ataku paniki i silnego bólu głowy. Lekarz skierował ją na kurs fizjoterapii psychoruchowej. Podczas pierwszej sesji została poproszona o wyprostowanie się. Następnie fizjoterapeuta zapytał ją, jak się czuje. Okazało się, że nic. Następnie zadano jej wyjaśniające pytanie: co czuje pod stopami, w ciele, nogach i biodrach. Jednak dopiero po tym, jak lekarz ścisnął jej mięśnie ud, zdała sobie sprawę, że oprócz silnego bólu głowy ma inne odczucia. Potem kazano mojej koleżance prawnikowi usiąść na krześle, postawić stopy na dwóch drewnianych wałkach i toczyć je podeszwami. Terapeuta ponownie zapytał, jak się czuje.

„Jakie są uczucia? – moja koleżanka odpowiedziała z irytacją na to samo pytanie, ponieważ jej odpowiedź się nie zmieniła. „Absolutnie nic”.

W następnym tygodniu poczuła straszny ból w podeszwach. Terapeuta kazał jej stanąć na rolkach i toczyć je tam iz powrotem pod nogami. Ból nasilił się tak bardzo, że biedak zaczął się kurczyć.

Dopiero później zdała sobie sprawę, że fizjoterapeuta przepisał te wszystkie ćwiczenia, tak że jej głowa ponownie zetknęła się z jej ciałem. Musiała wrócić na ziemię.

***

Twój chód może również odzwierciedlać Twoje samopoczucie. Nawet najmniejsze odchylenia od Twojego zwykłego stylu chodzenia powiedzą innym, czy Twój dzień jest dobry czy zły.

Profesor Rory Wilson z Uniwersytetu Swansea postanowił zbadać, w jakim stopniu choroby, hormony, odżywianie i emocje wpływają na ruchy ludzi i karaluchów. W ramach eksperymentu do ludzi i karaluchów przymocowano sprzęt pomiarowy, który rejestrował ich wzorce ruchowe w trzech wymiarach. Celem badań była identyfikacja kolejnych zmian w aktywności motorycznej dwóch gatunków biologicznych, w zależności od ich nastroju. Aby osiągnąć najlepszy wynik, wszystkie eksperymenty przeprowadzono w środowisku znanym badanym, a nie w laboratoriach.

Badanie wyraźnie pokazało więc, że ludzie poruszają się inaczej po obejrzeniu komedii i melodramatu. Pojawia się to również w innych sytuacjach. Jeśli obserwujesz ludzi, zanim wychodzą na spacer po lesie, górach lub parku, a następnie porównasz sposób, w jaki wracają do domu, można śmiało powiedzieć, że ich ruchy są inne. Dla mnie te zmiany są jeszcze bardziej oczywiste niż zmiany po kinie. Jeśli osoba zmęczona po dniu pracy idzie na spacer, to po powrocie do domu odczuwa zupełnie inny rodzaj zmęczenia. Z reguły jego oczy błyszczą, jego krok jest sprężysty, a jego uśmiech bardziej naturalny i zrelaksowany.

W przeszłości musiałam już z bliska zmierzyć się z karaluchami, więc nie mogłam uwierzyć, że te paskudne stworzenia mają silny język ciała … We wspomnianym badaniu eksperymentatorzy zmusili zdrowe i chore karaluchy do biegania dwa metry dziennie. Okazało się więc, że zdrowy karaluch kładzie nogi inaczej niż chory i z reguły trzyma ciało bardziej prosto. A zdrowy karaluch przyspiesza szybciej. Nawiasem mówiąc, niedźwiedzie polarne określają swoim chodem, czy inny niedźwiedź polarny nadaje się na partnera, czy też lepiej dla nich jest po prostu zjeść obiad.